O ile problem z jakością powietrza w Polsce jest nam dobrze znany, rzadko sięgamy myślą poza granicę własnego kraju czy kontynentu. Jak ze smogiem radzą sobie Stany Zjednoczone? Czy skala problemu jest tam tak wielka jak w Europie?
Choć po ulicy USA porusza się coraz więcej samochodów, komunikaty NASA dowodzą, że jakość powietrza ulega systematycznej poprawie. Naukowcy publikują mapy stężenia dwutlenku azotu, z których dość jasno wynika, że działania w obszarze polityczno-prawnym przynoszą oczekiwane rezultaty.
Skąd wiemy, że amerykańskie powietrze znajduje się w lepszej kondycji niż jeszcze dekadę temu? Danych na ten temat dostarcza satelita Aura dokonująca rozmaitych pomiarów, w tym poziomu ozonu w atmosferze. Analiza danych pozwoliła naukowcom stwierdzić, że Amerykanie wdychają znacznie mniej toksycznego dwutlenku azotu, który jest szkodliwy dla organizmu człowieka. Podstawowe źródła żółtobrązowego dwutlenku azotu to oczywiście spalanie węgla w elektrowniach oraz benzyny w pojazdach.
Zauważalna poprawa ma być plonem restrykcyjnych przepisów prawnych oraz innowacji i ulepszeń gospodarczo-technologicznych. Mimo to NASA podkreśla, że zarówno mieszkańcy Stanów, jak i obywatele całego świata wciąż znajdują się w sytuacji zagrożenia. Problemem wciąż pozostają cząsteczki stałe, a także ozon.
Rozmawiając o smogu w Polsce, często pojawia się argument, jakoby sama zmiana technologii ogrzewania miała być niewystarczająca w świetle produkowania ogromnej ilości szkodliwych spalin przez samochody. Osoby bardziej obeznane w temacie widzą wyraźny związek pomiędzy nasilaniem się smogu a sezonem grzewczym; to, że w chłodnych miesiącach za zanieczyszczenia odpowiadają głównie piece opałowe, złej jakości opał i nieprawidłowa technika palenia, to po prostu fakt.
Ci, którzy nie dowierzają takiemu stanowi rzeczy, powinni przyjrzeć się sytuacji w Ameryce Północnej. Zimą 2018 roku mimo silnych mrozów (poniżej -15 st. C) niemal cały wschodni rejon USA pozostawał pokryty zielonymi oznaczeniami pomiarów jakości powietrza. Jak to możliwe? Ano tak, że Amerykanie nie przepadają za kaloryferami, a preferują ogrzewanie nadmuchowe ciepłego powietrza. W Polsce technika rozprowadzania ogrzanego powietrza przez system grzewczo-wentylacyjnych kratek jest znana pod określeniem „systemu rekuperacji”. Koszt instalacji takiej technologii dla średniego domu to jednak około 20 tysięcy złotych…
Stan jakości powietrza to kwestia, która jest na tyle istotna, że w wielu państwach reguluje ją prawo. Od około 30 lat swoje wytyczne ma Unia Europejska; jeszcze dłużej swoje normy mają Stany Zjednoczone. Najbardziej surowe i restrykcyjne progi wyznacza WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia – te ostatnie, choć najkorzystniejsze dla obywateli, nie posiadają jednak mocy prawnej.
Choć porównywanie europejskich i amerykańskich standardów ochrony jakości powietrza jest skomplikowane (m.in. z uwagi na różnice w uwzględnianiu konkretnych związków, skuteczność norm, a przede wszystkim posługiwanie się różnymi jednostkami oraz przedziałami czasowymi). Podczas gdy Europa podaje wytyczne w mikrogramach na metr sześcienny, Ameryka liczy liczby części na milion bądź miliard. Jedno z lepszych, dokładniejszych i najbardziej wymiernych zestawień zaprezentowało Duńskie Centrum ds. Środowiska i Energii. Wynika z niego, że USA stosuje bardziej surową politykę pod względem limitów emisji dla pyłów zawieszonych PM 2,5 (12 µg/m3 w stosunku do europejskich 25 µg/m3). Jednocześnie ustawodawstwo unijne wydaje się bardziej skrupulatne – uwzględnia limity dotyczące m.in. emisji arsenu, benzenu, kadmu czy niklu. Europa jest też bardziej restrykcyjna, jeśli chodzi o ochronę przed PM 10, ozonem, dwutlenkiem siarki i dwutlenkiem azotu.
Choć powyższe rozpoznania mogłyby sprawiać wrażenie, że Stany doskonale radzą sobie ze smogiem, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Nie wszystkie rejony Ameryki Północnej wychodzą z walki z zanieczyszczeniami zwycięsko – na przykład Kalifornia, w której znajduje się 8 z 10 najbardziej zanieczyszczonych ozonem miast USA. Los Angeles to najbardziej spowite smogiem miasto Ameryki – przoduje w rankingach od niemal 20 lat.
Jednocześnie badania wykazują, że około 4 na 10 Amerykanów oddycha zanieczyszczonym powietrzem. Nam, Polakom, nie trzeba tłumaczyć, że jest to ryzyko przedwczesnej śmierci i wielu innych poważnych problemów zdrowotnych, od astmy aż po raka płuc. W Stanach wciąż jest wiele do zrobienia. Związki ozonowe zawarte w smogu dokuczają tam – przeciwnie niż w Polsce – zwłaszcza w ciepłe, słoneczne dni, i są przede wszystkim efektem nadmiaru spalin wytwarzanych w przemyśle motoryzacyjnym.
Ogromny smog rozpościera się także na Alasce. Jeśli chodzi o najczystsze miejsca w całych Stanach Zjednoczonych, raporty donoszą o Bellingham (Wash.), Casper (Wyo.), Burlington (Vt.), Melbourne (Fla.), Wilmington (N.C.) oraz o Honolulu.
Źródła:
https://dobrapogoda24.pl/artykul/jakosc-powietrza-mroz-system-ogrzewania
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/amerykanie-oddychaja-coraz-czystszym-powietrzem,126946,1,0.html
https://smoglab.pl/normy-jakosci-powietrza-unia-europejska-vs-usa-vs-swiatowa-organizacja-zdrowia/
https://eu.usatoday.com/story/news/nation/2018/04/18/california-has-eight-10-most-polluted-u-s-cities/524815002/
Czas na prawdziwą rewolucję w walce ze smogiem. Z wielką radością przedstawiamy to, nad czym pracowaliśmy przez ostatnie miesiące. Nasza nowa platforma analizy danych o […]
Sieć czujników Airly w Wielkiej Brytanii wzbogaciła się o urządzenie działające w Sheffield. Urządzenie umożliwia pomiar aktualnych stężeń pyłów PM1, PM2.5, PM10, NO2 i O3 […]
Zanieczyszczenie powietrza jest jednym z największych problemów współczesnego świata. Jak podaje WHO, 99% ludności na Ziemi oddycha powietrzem, które przekracza nowe obowiązujące normy bezpiecznej jakości […]